Artykuł pt. "Jan Krzyżański - ważny jest każdy
dzień":
- Starać się zaznaczyć swoją obecność
codzienną, pozostawiającą trwały ślad, pracą. W fabryce i w życiu prywatnym.
Każdy dzień dobrze przeżyć. Po prostu tak twierdzi Jan Krzyżański, tokarz
z poznańskiej Wiepofamy".
Te słowa zapisałem w reporterskim
notesie rozmawiając z nim przy jednej z dwóch obrabiarek,
którą obsługuje. Tę opinię wyrobił sobie po 32-letnim okresie procy w tej
fabryce do której trafił jako 15-letni chłopak.
Pracując zawodowo nie przestawał się
uczyć. Zdał przed komisją Izby Rzemieślniczej - egzamin mistrzowski.
W "Wiepofamie" ze względu na charakter
produkcji, w której powstają m.in. wysoko specjalistyczne
obrabiarki, z których każda jest niepowtarzalna,
zawsze trudno o fachowców z wymaganymi najwyższymi kwalifikacjami.
J.Krzyżańskiemu powierzono w 1972 r. obsługę dwóch
obrabiarek - równocześnie. W warunkach braku pracowników zapewnia
to pełne i zsynchronizowane wykorzystanie obu urządzeń i J. Krzyżański
jest w tej pracy bezbłędny. Nieprzerwanie zachowuje zdobyte ponad
10 lat temu uprawnienia do samokontroli.
- To z krwi i kości mistrz produkcji, to nieoceniony
towarzysz w pracy społecznej - mówią o nim w Komitecie Zakładowym partii.
Wychował dziesiątki młodych ludzi do zakładu. Pomaga w doskonaleniu zawodowym
nie tylko młodzieży z naszej przyfabrycznej szkoły zawodowej, ale tym wszystkim
którzy przychodzą do "Wiepofamy". Uczy nie tylko dobrego fachu, ale kształtuje
postawy młodych. Głównie osobistym przykładem. Przez
32 lata nie spóźnił się ani razu do pracy.
Mieszka w Stęszewie - 21 km od Poznania. Ma tam rodziców,
z którymi nie chce się rozstać. Są dwa pociągi,
jeden o 4.45 i późniejszy o 5.48. Jeździ tym pierwszym.
- Pociągi się spóźniają, ja muszę być punktualny. To
daje prawo do żądania dyscypliny od innych. Przykłady są ważne. Słowa nie
znaczą nic, albo nie wiele - mówi.
Dyscypliny nie pojmuje formalnie.
Dowiódł tego w najtrudniejszym okresie przerwania produkcji, prób
strajków stanowczo odmawiał opuszczenia warsztatu, potrafił przeciwstawić
się naciskom anarchizującym organizację pracy w zakładzie. Jego rozwaga
i spokój, jego przykład chłodził rozpalone głosy
krzykaczy, a kiedy tracili rozsądek nawet zdyscyplinowani pracownicy
- przykład Krzyżańskiego nie przerywającego pracy zmuszał do zastanowienia,
przywracał spokój. Jak to robił? Dlaczego? Wiadomo tylko, że przez wiele
lat był dawniej przewodniczącym rady oddziałowej Związku Metalowców.
Miał dobrą markę działacza związkowego.
Sam o sobie powie
niewiele.
- Miałem dobrych nauczycieli - wspomina, Ojca, który
jako murarz budował w Poznaniu pierwsze osiedla mieszkaniowe. Przy ul.
Galla, na Jeżycach, tu w bezpośrednim sąsiedztwie "Wiepofamy". Ojciec już
na emeryturze, chociaż stary jeszcze coś próbuje pożytecznego zrobić, także
w murarce.
Miałem w życiu też drugi wzór
- mówi. Jako tokarz pracowałem u dobrego mistrza. Dzięki jego wytrwałości
i opiece zdobyłem wszystko co umiem. Nigdy nie zapomnę mistrza Franciszka
Andrzejczaka. Już nie żyje. Staram się pamięć o nim wyrazić w tym co robię
i jak, nie marnując żadnego dnia. Dlatego nie rozumiem tych, którzy mają
wiele słów na temat tego co było i tak wyniośle gadają o przyszłości a
dzień dzisiejszy jakby się nie liczył. A to przecież ma podstawowe
znaczenie dla przyszłości.
Artykuł ukazał się w "TRYBUNIE LUDU" w 1983
roku.
OD AUTORÓW:
Komizm |
1+
|
Bezsensowność |
2
|
Propaganda |
1+
|
Poziom bełkotu |
1
|
Ocena końcowa |
2-
|
Zasady oceny
|
POWRÓT |
_________________________________________
Przewiduję liczne uaktualnienia
strony,
więc zajrzyj tu jeszcze kiedyś.
Wszelkie prawa zastrzeżone!
Krzysztof Wasilewski