W październiku br. roku kilka zespołów kontrolnych szczecińskiej komisji do walki ze spekulacją wyruszyło do miasta, aby zbadać od podszewki pochodzenie sprzedawanych w kwiaciarniach kwiatów.
I oto w jednym z punktów prowadzących sprzedaż imieninowych wiązanek okazało się, że coś nie gra z pokryciem dowodowym, 17 października wartość wystawionych do sprzedaży w tej placówce kwiatów obliczona została prawie na 50 tys. zł. Pewną też ilość wiązanek znaleziono w pobliskim... bunkrze, służącym właścicielom kwiaciarni za chłodnię. A ostatni rachunek wskazujący na fakt nabycia kwiatów u producenta nosił datę z połowy września. Na nic się nie zdały tłumaczenia obrotnej kwiaciarki, że znalezione przez członków komisji w jej sklepie kwiatki stoją tu już prawie miesiąc...
W podobny sposób usiłował oszukać fiskusa ajent kierujący jednym ze sklepów WPHW w Szczecinie. Złożył oświadczenie dla celów podatkowych z którego niezbicie wynikało, że miesięczny obrót wynosić będzie niewiele ponad 100 tys. zł. Po przeanalizowaniu jego działalności przez członków miejskiej komisji do walki ze spekulacją okazało się, że ajent dokonywał miesięcznego obrotu ponad 300 tys. zł... Na zapleczu sklepu WPHW prowadzącego sprzedaż za dewizy znaleziono ukryte przed kupującymi swetry szetlandy na łączną wartość 2300 dolarów.
Organizacja tej formy eksportu wewnętrznego już od dłuższego czasu wzbudza wśród obserwatorów wiele krytycznych uwag. Placówki te bardzo często są zamykane bez wyraźnych przyczyn, obowiązujące w nich skrócony tydzień pracy, a urzędujące w nich panie wyraźną niechęcią spoglądają na klientów robiących drobne zakupy.
Artykuł ukazał się w "TRYBUNIE LUDU" w 1983 roku.
OD AUTORÓW:
Komizm |
6- |
Bezsensowność |
2 |
Propaganda |
4+ |
Poziom bełkotu |
2 |
Ocena końcowa |
3+ |
Zasady oceny
|